Jak nie Przytyć na Wakacjach? Opowiadam o Tym Jak Wyszłam z Ketozy i nie Przytyłam Ani Kilograma Jedząc Węglowodany. Również Przy Okazji o Tym co Polecam i Czego Nie Polecam w Albanii i Czy Warto Tam Pojechać.

Zazwyczaj cały rok myślimy o urlopie, planujemy wyjazdy i nie zawsze się tylko zastanawiamy nad tym jak się do nich przygotować. Wcale nie chodzi mi o odchudzaniu pod bikini czy odkładaniu pieniędzy na wyjazd. Często zapominamy o tym jak na prawdę powinien wyglądać nasz cały rok łącznie z urlopem. Przetestowałam na sobie i pokazuję jak działa u mnie wyjście z diety bez nadprogramowych kilogramów.

Wielu blogerów, instagramerów  w temacie diety nisko węglowodanowej czy ketogenicznej skupia swój content na mówieniu pod reklamy „ojej, przytyłam na urlopie – to nic – mam środek na odchudzanie” czy coś w tym stylu. Sprawdziłam na własnej skórze, że nie da się przytyć przez ponad tydzień w zgodzie ze swoją dietą, której przestrzegamy na co dzień szczerze. No i tu znowu powinna nam się zapalić lampka, że przecież mało jest szczerych ludzi w intrenecie i widzimy zwykle słupy reklamowe tych ludzi i tylko urywki z życia. Nie mamy nawyku myślenia analitycznego. Nic w tym dziwnego, widzimy często to co chcemy widzieć. Sama czasem nabieram się na chwyty marketingowe, nawet ja.

Jak nie przytyłam jedząc cukier? Tak, jadłam nawet ciasta z cukrem, figi w miodzie, próbowałam wszystkiego.

Zawsze wybieram się na wyjazdy urlopowe po sezonie. Lubię po prostu spokój i trochę zaoszczędzonych monet przez wybór lepszych ofert. Na codzień analizuję wiele różnych treści w sieci i zwróciłam uwagę na jedną rzecz. Mianowicie wszyscy influencerzy, którzy mają po pierdyliard w większości kupionych obserwatorów mówią tylko o tym, że przytyli przez tydzień all inclussive. Zastanawiałam się nad tym czy wyjść z ketozy i czy zaprzepaścić pracę nad sylwetką i formą dla kilku fajnych chwil i inspiracji na bloga. To w końcu pierwszy wypad z ketozy od 3 lat – taki serio ze wszystkim, cukrem itp. Pomyślałam, że chcę i potrzebuję zrobić ten eksperyment nie tylko dla was, ale przede wszystkim dla siebie. Po pierwsze chciałam sprawdzić ile i czy faktycznie przytyję (bo przecież moje wyjazdy to nie jest leżenie na plaży). Po drugie chciałam spróbować wszystkiego czego nie ma tutaj i chłonąć kulturę pełną piersią. Dla mnie to nie tylko wyjazd jako zmiana otoczenia czy wypoczynek, ale przede wszystkim podróż kulinarna i zaczerpnięcie inspiracji do dalszej pracy na blogu. Dlatego zdecydowałam się wyjść z ketozy świadomie. Podeszłam do tego możliwie najlepiej jak się dało co doprowadziło mnie do pozytywnego zaskoczenia stając na wadze po powrocie nie widząc zmian.

Zacznijmy od początku – jak wygląda mój tryb życia w ciągu całego roku i jak zbudowałam elastyczność i formę.

Pracuję jak większość z was na etacie. Po pracy najczęściej idę na siłownię i wracając jestem blogerką i tworzę głównie przepisy i wpisy takie jak ten. Jestem na maksa aktywną osobą względem ogólnie pracy siedzącej i dużej ilości godzin spędzonych przy biurku. Wyobraź sobie, że jedziesz z pracy i wysiadając robisz jeszcze dobry spacer na siłownię. Ćwiczysz godzinę lub dwie w zależności od tego co chcę zrobić jako Przeketonowa i jeśli nie goni czas to wracasz spacerem mniej więcej 5 kilometrów do domu, a po drodze robisz bieżące zakupy. Potem coś gotujesz, a jak masz przepis robisz fotki, obrabiasz je i publikujesz przepis. O 22 najczęściej kończysz dzień i masz chwilę na sprzątanie czy książkę. Dużo? Daję radę jeszcze chociaż już publikuję mniej i mam większy luz względem wymagań i realnych mocy przerobowych.

Cały rok jestem w ketozie. Dbam o to, by jeść zdrowo, odżywczo i uzupełniać moją dietę niezbędnymi dla mnie suplementami. Ćwiczę na siłowni lub w domu, gram w squasha, spaceruję, dużo chodzę pieszo jeśli czas mnie nie ogranicza. Cały czas praktycznie coś robię. Jestem osobą aktywną, w pełni zdrową i w długiej ketozie – co oznacza elastyczność. To mojemu stylowi życia zawdzięczam to, że na wakacjach nie przytyłam jedząc nawet ciasto z cukrem i nie mając wielkich ograniczeń.

Dbanie o siebie na co dzień to jedno a umiarkowana rozpusta to drugie.

To, że trzymam się postanowień cały rok to pół sukcesu. Druga połowa to forma mojego wypoczynku. Jako aktywna osoba nie potrafię odpoczywać leżąc do góry brzuchem i jedząc hotelowe jedzenie. To nie ja. Umiar we wszystkim to podstawa. Jadąc do innego miejsca na Ziemi lubię je poznawać i wycieczki były najważniejszym punktem tej podróży. Polecam (bez współpracy) Kaki Tours.

To, że jem więcej i próbuję rzeczy, których raczej nie mam w codziennym menu nie zwalnia mnie z odrobiny ruchu i mam świadomość tego, że potrzebuję „rozchodzić jedzenie”. Jak mam aktywność to czuję się lepiej, sypiam lepiej, wypróżniam się lepiej. Ja to wiem i to sprawia, że nie jest to wymuszone, tylko jest to naturalna potrzeba – bycie w ruchu – jak każda inna – jedzenia – czy spania. Wyrobienie tego nawyku pomoże osiągnąć wymarzone rezultaty, ale nie może być dyktowane tylko i wyłącznie koniecznością redukcji. To może się wydawać dziwne dla wielu, ale trzeba chcieć i czuć, że to służy nie tylko dla ciała, ale i duszy. Poza tym – jak zwiedzić kraj nie używając nóg? No jak? Czyli po pierwsze ruch to zdrowie, po drugie aż żal nie być w innym miejscu i nie zobaczyć jak najwięcej!

Taki kraj jak Albania to piękny kraj. To najlepsza moja wycieczka odkąd podróżuję. Serio.

Chociaż już spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami na temat tego kraju to dementuję na wstępie. Około 80% Albanii to góry – więc nie tylko opcja trekkingu co same krajobrazy, malownicze panoramy widoczne z góry, różne rodzaje plaż, wiele ciekawych miejsc jak bezdroża, czy źródła górskie z wodą o wszystkich kolorach błękitu i turkusu kanionu Holta.

Chociaż to nie jest blog podróżniczy to pozwolę sobie na taki wątek, bo lubię polecać to co mi się podoba.

Wycieczki mieliśmy do takich miejsc jak:

  • Berat – miasto, w którym: odwiedziliśmy twierdzę, w której wciąż mieszkają ludzie. Tam przyjęła nas rodzina w swoim domu. Pamiętam pięknie imię Gladiola. To ona przyjęła nas rakiją, kawą z tygielka i dwoma deserami: owoce w jakimś pysznym syropie – to chyba były wiśnie i sudżuk – już słabo znany w Albanii – słodka kiełbaska z winogronowego soku z orzechami w środku obsypana skrobią kukurydzianą. Podobno robią coś takiego również w Turcji. Google zna to bardziej jako kiełbasę z mięsa – to jest w dosłownym tłumaczeniu „sudżuk- kiełbasa”. Potem poszliśmy do restauracji Antigoni, w której też był Pan Robert Makłowicz w jednym ze swoich filmach na yotube. Tam to było dopiero jedzenie! Dostaliśmy byrka w dwóch odsłonach – z serem i ze szpinakiem, mięso w aromatycznym sosie z ziemiankami, nadziewane papryki, bakłażany, oliwki oczywiście zimną wodę i pyszne lokalne wino. Z restauracji widok na oświetlone miasto „okien nad oknami” był wręcz bajeczny.

 

  • Holta – kanion i trekking w górę. A w zasadzie to było odwrotnie. Najpierw poszliśmy sobie w górę. Na trasie mieliśmy przerwę u rodziny, która mieszkała w górze. Tam dostaliśmy najlepszy byrek jaki zjedliśmy podczas całego pobytu. Do tego dostaliśmy domowy kefir zupełnie inny od tego w markecie! Oczywiście jak tradycja nakazuje przed tym wszystkim kieliszek rakiji i filiżanka kawy po turecku. Ps. To w Albanii nauczyłam się pić czarnej kawy i od powrotu już bez mleka! Po zejściu przeszliśmy się na spacer już nie po górach a brodząc w chłodnych wodach kanionu pomiędzy skałami. Pięknie i przyjemnie po trekkingu! Na koniec mieliśmy obiad w restauracji pod chmurką. Tutaj kura w aromatycznym ryżu. Do tego były też pyszne warzywne kąski – papryki, sałata, pomidor i coś jako sos, który znajdziecie też w hotelach – jogurt z lekko ostrą papryką pokrojoną na niewielkie kawałeczki – idealny dressing!  Na deser było coś jak figi redukowane w miodzie. Mega smaczne!

Dwie wyżej wymienione były moimi ulubionymi ze wszystkich wycieczek – pozdrawiam Albiego i Mateusza bardzo gorąco!

  • bezdroża Durres – objechane autami terenowymi z przystankami na widoki, plażowanie, kawę u babci i obiad z degustacją win w winnicy na wzgórzu. Nawet widzieliśmy dziko żyjącego żółwia! Babcia była wesoła, zaśpiewała nam nawet! Zobaczyliśmy jak wygląda gospodarstwo i życie w miejscu, gdzie nie ma asfaltu a droga jest długa i kręta! Poznałam przepis na pyszną herbatę, którą piję teraz po powrocie (gojnik, czarna herbata i liść laurowy – serio. Pyszne i zdrowe). W winnicy widok był jak z filmu a jedzenie wyborne. Oczywiście byrek, tutaj jeszcze inny – bo z ziemniakami. Dostaliśmy zestawy warzyw grillowanych, świeżych, sos jogurtowo lekko pikantny jak wyżej, konfiturę z pomarańczy, figi jak nad kanionem, tapenadę, sery i puplety mięsne chyba z jagnięciny z roztopionym serem na górze. To było Durres, które polecam. Na koniec mieliśmy około pół godziny w mieście Durres już tym turystycznym na kupienie pamiątek i zobaczenie ruin starożytnych. W betonowym Durres nie ma nic ciekawego. Tam gdzie mieliśmy hotel (Golem) było o wiele piękniej. Natomiast najpiękniejsze są i tak miejsca dalekie od hoteli. Stąd też polecam wycieczki.

  • szybki rejs motorówkami na Karaburn – tylko dla tych, którzy lubią adrenalinę. Widoki ładne, jedzenie dobre, wiele wrażeń przy manewrach kierowcy motorówki i no…Dawid by tu nie śpiewał, że nie ma fal! To była jedyna wycieczka bez jedzenia w pakiecie. Kupiliśmy sobie rybę i warzywa. Było smacznie. Trochę za dużo czasu na plażowanie, ale być może to nie była wycieczka dla takich jak ja 🙂

  • ostatniego dnia wstaliśmy przed 5 rano! żeby pojechać w Góry Przeklęte na rejs jeziorem Koman i rzeką Shala. Niesamowite widoki, wrażenia. Miejsca aż nierealne! Trzeba zobaczyć, doświadczyć. Tutaj do wyboru była grillowana ryba lub mięso. Oczywiście, że wybrałam pstrąga. Poza tym dostaliśmy zupę coś jak rosół i dodatki podobne do tych wcześniej. Polecam, ale bez dzieci. Na sam rejs jedzie się ponad 3 godziny z Golem. Do tego jazda mocnymi serpentynami nad przepaścią z widokiem na ogromne Jezioro Koman. Nawet się lekko bałam momentami. Rejs trwał około godzinę, potem chwila na obczajkę, obiad i dla chętnych (czytaj Sylwia) trekking po jedzeniu.

Albania jest piękna. Jeśli są osoby, które widzą tylko śmieci na ulicach to zaskoczę może niektórych, ale zarówno w Polsce jak i w innych krajach też są miejsca zaśmiecone. Już dostałam kilka wiadomości na Social Mediach, że Albania to śmieci i syf – nie zgadzam się. Albania ma przepiękne miejsca, a byłam tylko w kilku – a jest o wiele więcej! Mówią też, że drogo. A to już zależy dla kogo ile to jest drogo. My za wszystko czyli: lot, transfer, hotel, wycieczki, zakupy i pamiątki zapłaciliśmy po około 3700 zł. Należy ocenić czy drogo pod swój indywidualny budżet. Ludzie? Są bardzo mili. Można dać się naciąć na zawyżone ceny – jeśli robi się zakupy z nieuwagą w mniejszych sklepach – ja robiłam w Sparze i Big Markecie – np. butelka wody (duża) nie powinna kosztować więcej niż 50 leków. Jeśli to jest droższe to wszystko inne też. Kraj jest dosyć biedny i to czuć. Chyba dlatego też ludzie są bardzo serdeczni.

Co warto wiedzieć jadąc do Albanii:

  1. Plaże są różne: piaszczyste, piaszczysto kamieniste i kamieniste. Pod tym względem jest zróżnicowanie nawet w pozornie bliskim obszarze.
  2.  Duża butelka wody nie powinna kosztować więcej niż 50 leków. Zakupy tego typu rób w sklepie: Spar, Big Market. Jeśli robisz zakupy w innych mniejszych sklepach zapamiętuj ceny z półek. Niekoniecznie wbijają wszystko na kasę i zawyżają ceny przy liczeniu (kalkulatorem).
  3.  Oliwę świeżą możesz kupić w prawie każdym warzywniaku lub u ludzi przy ulicach sprzedających warzywa, owoce. Kupiliśmy 1,5 listra za 1000 leków.
  4.  Warto kupić kawę – jest pyszna.  U nich kawa sprzedawana jest w małych torebkach po 100 g. Jest mocno zmielona i łagodna, bez goryczki, kwaśnego smaku.
  5.  Figi są pyszne, ale te zielone – spróbuj ich koniecznie. U nas są tylko fioletowe – te bardziej słodkie. Do kupienia w słodiku – kanciastym.
  6. Wypłać pieniądze jeszcze w swoim kraju. Każdy bankomat pobiera prowizję niezaleznie od wypłaconej kwoty, a kartą nie wszędzie można zapłacić. Za płatności kartą też doliczają często prowizję.
  7. Biuro wycieczek, z którego korzystaliśmy: Kaki Tours – są obok hotelu Royal Max G (to był nasz hotel) oraz w kilku innych miejscach jak np. Durres.

 

Można nie przytyć na wakacjach? Można próbować różnych smaków? Można jeść cukier? Można wyjść z ketozy? Jak to zrobić mądrze?

Także – spójrz na mój wyjazd – na 7 dni aż 5 aktywnych – nic dziwnego, że próbując wszystkiego nie przybrałam na wadze przez ten czas. To moja recepta na udany wyjazd – aktywność – nawet niezbyt wymagająca – ale jakaś.

Moje rady?

  1. Jeśli chcesz wyjść z keto czy low carb to wyjdź – wiele siedzi w głowie – nie miej do siebie pretensji i nie myśl o tym, że przytyjesz tylko przede wszystkim o tym, że posmakujesz świata. Odpoczywaj, ale rozsądnie.
  2. Nie bierz 4 kopiastych talerzy jedzenia przy każdym posiłku na all inclussive.
  3. Nie jedz nagle tony jedzenia. Próbuj, smakuj, ale nie opychaj się. Umiar we wszystkim – nawet w szaleństwie jest kluczem do sukcesu.
  4. Pamiętaj o wodzie. Jeśli próbujesz trunków to popijaj wodą – nie odwadniaj organizmu.
  5. Nie zwariuj po powrocie – nawet jeśli zobaczysz kilogram czy dwa więcej – być może to tylko zatrzymana woda!

Być może aktywność była moim przepisem na utrzymanie formy i wagi, a może to spokój i luz bez pretensji o próbowane łakocie i odejście od keto – a może jedno i drugie razem dały efekt jaki mam. Wiem jedno. Będąc cały rok w dobrej formie z dobrą dietą i zdrowiem trzeba się bardzo mocno postarać, żeby przytyć na węglowych wakacjach! Jestem przykładem! Oczywiście nie jadłam do każdego posiłku ciasta – próbowałam, smakowałam różnych rzeczy, ale z głową!

Jak Ty podchodzisz do wyjazdów? 

 

Ja tu jestem aby pokazać jak żyję, dać rady i przepisy. Ja to tylko ja i mówię z perspektywy zdrowej osoby. Każdy z nas jest inny. Nie traktuj mnie jako coacha – przeczytaj i wyciągnij coś dla siebie.

Jeśli uznasz wpis za pomocny zostaw komentarz lub podaj dalej.

Nikt mi za takie wpisy nie płaci. Ten powstał w około 6 godzin. Jeśli chcesz mi postawić kawę to będzie mi bardzo miło www.buycoffee.to/przeketonowa

Przemiłego wyjazdu w tym lub w innym sezonie! Daj znać oczywiście jak Ci się podobała Albania, czy polecajki się przydały i sprawdziły.

Jeśli nie Albania to daj znać czy wyjazd z moim podejściem w jakikolwiek inny zakątek świata był bardziej przyjemny dla duszy i ciała. Czekam na wrażenia!

 

 

 

 

 

4 Comments on “Jak nie Przytyć na Wakacjach? Opowiadam o Tym Jak Wyszłam z Ketozy i nie Przytyłam Ani Kilograma Jedząc Węglowodany. Również Przy Okazji o Tym co Polecam i Czego Nie Polecam w Albanii i Czy Warto Tam Pojechać.

  1. Wszystko zależy od tego, czy warto. Chodzi mi o jedzenie. Jeśli przebywam w kraju, który nie oferuje niczego szczególnego lub to co już jadłam i wiem jak smakuje to nie widzę sensu wychodzenia z ketozy. Jeśli jednak ma to być jakieś nowe doświadczenie to oczywiście, że zjem węgle i nie będę mieć wyrzutów sumienia. Zwłaszcza, że urlopy spędzam aktywnie. Uważam natomiast, że dla wyjazdu nad polskie morze na urlop szkoda poświęcać dobre samopoczucie. Niektórzy nie mogą się doczekać jak zalegną na plaży i codziennie będą się karmić pizzą i frytkami.

  2. Dzięki za rady, będę miała na uwadze. Chociaż lubię popróbować nowych smaków to nie lubię wychodzić z ketozy i czuć się źle, tym bardziej na urlopie ale tak jak piszesz dużo spacerów, trekking to jest to co ja również preferuję.

  3. Świetny wpis. Dzięki za rady. Za tydzień wybieram się z mężem na Cypr i okropnie się boję że zniwecze wszystko co osiągnęłam. Na keto od stycznia tego roku. Schudłam 22 kg gdzie dla mnie to mega efekt. Wezmę sobie do serca Twoje rady. Na szczęście nie zamierzamy siedzieć w hotelu tylko zwiedzać – uwielbiam poznawać nowe kultury i smaki. Muszę tylko głowę odciążyć z tych obaw żeby cieszyć się wakacjami !
    Pozdrawiam! I dzięki za ten wpis 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *